To proste - zbieramy fiołki, starając się wybrać miejsca z dala od drogi. Delikatnie płuczemy i przekładamy do szerokiego sitka, pozwalając im obeschnąć. Następnie przekładamy je do moździerza, lub w wersji bardziej nowoczesnej do blendera i ucieramy dodając stopniowo cukier. Proporcje cukru do fiołków powinny być 2:1. Gdy masa jest już w miarę jednolita, dodajemy do niej kilka kropel cytryny, ucieramy do połączenia składników. Przekładamy do czystego, wyparzonego słoiczka, zakręcamy i odstawiamy do lodówki. Tak przygotowane wytrzymają w niej kilka tygodni (mój rekord to 2 miesiące). 

Kolor uzyskany z fiołków nie będzie intensywnie fioletowy. Ja "pomogłam" mu kilkoma kroplami barwnika. Uwaga, każdy barwnik warto wcześniej przetestować lub dodawać stopniowo, zwiększając dawkę aż do uzyskania pożądanego koloru. 

Dodatkowo:

• 3-4 łyżki śliwkowych powideł
• fiołki, płatki migdałowe do przybrania 

1. Przygotować kruche ciasto:  zimne masło  posiekać z mąką  lub zetrzeć na grubych oczkach do dużej miski z mąką i wymieszać. Dodać cukier, żółtka, sól i szybko zagnieść. Schłodzić w lodówce przez pół godziny. Wyjąć, na podsypanej mąką stolnicy oraz obsypanym mąką wałkiem rozwałkować na prostokąt (format blaszki).  Przenieść za pomocą podkładki lub wałka  na blaszkę. Nakłuć dobrze widelcem dno placka i piec około 15 minut na złoto w temperaturze 170 C. Całkowicie ostudzić. 
2. W kąpieli wodnej rozpuścić białą czekoladę,  dodać do niej mascarpone i fiołki w cukrze, wymieszać do połączenia składników, a następnie mieszając podgrzewać jeszcze 1 min. Sprawdzić kolor - jeśli chcemy uzyskać wyraźniejszy fiolet dodać barwnik spożywczy. Odstawić na 10 minut. 
3. Smarujemy ciasto kruche powidłami, a następnie nałożyć masę. Wyrównać i ozdobić według uznania. Wstawić do lodówki co najmniej na 4 godziny, a najlepiej na noc. Przechowywać w lodówce.