Miasto serem i miodem płynące: tureckie Kars
niedziela, września 07, 2014
Kars rzadko sam w sobie jest celem wędrówki przez wschodnią Anatolię. Miasto z powieści "Śnieg" tureckiego noblisty, w którym krzyżowały się wpływy armeńskie, osmańskie i rosyjskie, dla zdecydowanej większości turystów jest punktem przesiadki. W szczególności: punktem wypadowym do Ani, średniowiecznej stolicy Armenii, kiedyś porównywanej z Konstantynopolem, a obecnie majestatycznych ruin w niespotykanej scenerii.
Dla nas Kars również nie był celem główny, co jednak nie przeszkodziło nam:
1) przemycić na śniadanie w eleganckiej hotelowej restauracji zakupionego na targu masła,
2) spędzić całe popołudnie na poszukiwaniu rosyjskich śladów w architekturze,
3) zachwycać się bezkresnym stepem z punktu widokowego na cytadeli,
4) dokonać zakupu za jeden uśmiech w sklepie z serami (albo za kilka minut bezskutecznego wertowania przewodnika w poszukiwaniu słówek dotyczących nabiału).
Do Kars dotarliśmy po prawie całodziennej jeździe z gruzińskiego Akhaltsikhe, przekraczając na piechotę granicę Vale/Posof. Krajobraz zza szyby autostopu, a potem autobusu niezmiennie zachwycał. Łąki, pastwiska, wzgórza, majaczące gdzieś w oddali góry.
Zaraz przed wzgórzem znajduje się jeden z najstarszych zabytków Kars - ormiański kościół św. Apostołów, XI wiek, od 1993 roku służący jako meczet (wcześniej jako muzeum).
Przenosząc się bardziej w stronę centrum, z łatwością możemy odróżnić budynki w tzw. bałtyckim stylu architektonicznym - pamiątki po władaniu nad tym miastem Rosjan od XIX wieku aż do końca I wojny światowej. Największe wrażenie zrobił na nas meczet, który kiedyś był katedrą: prostokątna bryła zyskała dwa strzeliste minarety.
Architektura "bałtycka"
Przykład architektury osmańskiej |
To, co jest jednak najbardziej charakterystyczne dla Kars to sklepy z dwoma produktami typowymi dla tego regionu: z serem i z miodem. Wokoło rozległe, zielone wzgórza: jak łatwo się domyślić, jeśli chodzi o sektory gospodarki, to dominuje rolnictwo. W okolicy często można napotkać tymczasowe, letnie siedliska pasterzy. Popularna jest też hodowla gęsi, a specjalnością kuchni regionalnej jest kaz kurutmasi - pieczona gęś podawana na odpowiednio doprawionym ryżu.
Po zebraniu miodu i po wyprodukowaniu sera, trafiają one na przykład tutaj:
Lub tutaj:
Miód występuje w wielu odmianach, a sprzedawcy nakłaniają do degustacji przed zakupem. Jeśli chodzi o ser (ser po turecku to peyniri), to próbowaliśmy trzy rodzaje:
Ser kraviyer
Sami Turcy określają go jako ser szwajcarski, w smaku najbardziej przypomina Gruyere. Spotykaliśmy go jako olbrzymie koła, krojone jak tort, na trójkąty.
Ser kashkar
Podobno właśnie w Kars produkuje się najlepszy dojrzewający kashkar w całej Turcji. Zwykle robi się go z mleka krowiego z domieszką koziego. Ma bogaty smak i możecie być pewni, że będzie częścią Waszego śniadania, jeśli zamawiacie hotel z taką opcją.
Ser tulum
Białe kopczyki czegoś na kształt włókien, sznureczków od razu przykuły naszą uwagę. Chwilę zajęło, zanim zorientowaliśmy się, że to .. ser. Wyrabiany z koziego mleka, tradycyjnie dojrzewa w czymś na kształt worka wykonanego z koziej skóry (tulum to po turecku kombinezon), współcześnie raczej wykorzystuje się do tego plastikowe butelki. W zależności od czasu dojrzewania jest mniej lub bardziej słony. Często podawany jako przystawka do raki. Dla mnie świeży tulum odrobinę przypomina mozzarellę.
Tyle staliśmy nad ladami i workami z tulum, próbując dokonać zakupu dosłownie jego garści przy użyciu mocno ograniczonego słowniczka angielsko-tureckiego z przewodnika, że sprzedawca, gdy tylko zorientował się czego my właściwie chcemy - nałożył nam do plastikowego woreczka hojną garść i kładąc rękę na sercu podał nam ją, nie chcąc przyjąć później żadnych pieniędzy. W Kars turyści są nadal na tyle rzadkim widokiem, że traktuje się ich wyjątkowo przyjaźnie, o czym mieliśmy okazję niejednokrotnie się przekonać.
Na przykład w kolejnym sklepie z miodem i serem. Na jednej z głównych ulic (Yusufpasa Mah. Ataturk Caddesi) mieliśmy szczęście trafić na kolejnego przemiłego sprzedawcę. Ucieszył się z naszej wizyty jeszcze bardziej niż my ucieszyliśmy się z jego zgody wykonanie kilku zdjęć w środku. Sam ustawił nas za ladą, a potem zapytał czy sami chcemy pokroić ser. Oczywiście chcieliśmy.
Sprzedawca odkroił taką ilość sera, jaką chcieliśmy, po czym ważył ją i z dużym pietyzmem pokroił go na mniejsze kawałki - zostawiając trochę do pokrojenia dla nas. Na koniec zwinął wszystko w papier.
Sera, miodu - komu? |
Na koniec anegdotka o przemytnikach masła:
Następnego dnia z samego rana udaliśmy się na śniadanie w naszym hotelu. W formie szwedzkiego bufetu oferowano nam ser (biały na kształt fety i kashkar), jajka, świeży, biały chleb, dwa rodzaje oliwek, warzywa, chałwę i czekoladowe ciasto, miód. I do tych wszystkich dobroci otrzymaliśmy masło w jednorazowych, supermarketowych, małych opakowaniach. Nasze rozczarowanie było tak duże, że nic nie dając po sobie poznać, udaliśmy się do pokoju, do hotelowej lodówki i przeszmuglowaliśmy do jadalni własne pudełko z masłem. I radośnie jedliśmy masło z chlebem, a nie chleb z masłem :) Nikt na szczęście nie zwrócił nam żadnej uwagi.
Mały sklepik "ze wszystkim" czyli z serem tulum i z miodem |
* * *
Namiary na najlepszy naszym zdaniem sklep z serem i miodem w Kars:
Yusufpasa Mah. Ataturk Caddesi
na wprost hotelu Buyukkale (znajduje się pod nr 60)
Facebook (mówią trochę po angielsku)
Jeśli skorzystasz, pozdrów sprzedawcę i daj znać! ;-)
* * *
Polecam bardzo dobry przewodnik po Kars, na stronach tamtejszego urzędu miasta
0 comments
Bardzo mi miło, że poświęcasz swój czas na komentowanie mojego pisania ;-) dzięki! ;-)