Haggis - szkockie danie narodowe: jak smakuje legenda?

piątek, lipca 14, 2017



"Jedziesz do Szkocji? Będziesz jeść haggis?" - zadał mi pytanie W. tuż przed wizytą w krainie deszczu i ubrań w kratę. Luźno coś mi się przypomniało o owczym żołądku i podrobach, ale bez głębszej refleksji potwierdziłam: "Jak tylko znajdę!". Wcale nie musiałam szukać: haggis był w Szkocji wszędzie! ;-) 

Większość restauracji miała go w swojej karcie: jeśli nie jako danie główne, to chociaż na przystawkę lub jako dodatek w sekcji przekąsek. Był też obecny w barach szybkiej obsługi, śniadaniowych knajpkach, supermarketach, czy sklepach z pamiątkami.

Ale po kolei: co to jest ten haggis?

Haggis to  szkockie danie, które osiągnęło rangę potrawy narodowej i obrosło swoistą legendą. Składa się z ugotowanych owczych podrobów (tradycyjnie płuca, serce i wątroba) posiekanych z cebulą, owsem (kasza! - a nie mąka, jak często można przeczytać na polskich stronach ;-)), łojem i przyprawami (m.in. rozmaryn, biały pieprz, tymianek, sól). Całość jest następnie pakowana do wyprawionego, owczego żołądka, zawiązywana i gotowana przez kilka godzin na wolnym ogniu.

Brzmi podobnie do naszej kaszanki, prawda? Istnieją oczywiście różne wariacje przepisów, gdzie dodaje się również inne podroby jak owcze języki czy nerki, albo miesza się z mięsem wołowym. Stąd haggis nie ma jednorodnego koloru czy kształtu. Idealny powinien być wilgotny, ale zwarty i aromatyczny od przypraw.

Dziś w większości szkockich domów nie przygotowuje się go też od zera, a raczej kupuje gotowy już półprodukt, który wystarczy wrzucić do gara z wrzącą wodą na godzinę lub dwie.




Haggis w szkockiej sprawie

Tradycja przyrządzania tej potrawy jest bardzo stara, a pierwsze wzmianki pochodzą z XV wieku. Swoje korzenie ma oczywiście na szkockiej wsi: tutaj żadna część mięsa, na które  ciężko było zdobyć, nie mogła się zmarnować. Zamiana podrobów, będących niekoniecznie pierwszym wyborem z dostępnych części mięsa, w przystępne danie, w dodatku z własnym opakowaniem (żołądek), jest pomysłem genialnym w swej prostocie.

Jednak na narodowym firmamencie pojawił się za sprawą .. poety, Roberta Burnsa. Burns jest dla Szkotów tym, kim - jak myślę - jest dla nas Mickiewicz. Uważany za pioniera romantyzmu i wielkiego patriotę, uczynił wiele dla zachowania szkockich tradycji. I przy okazji wyniósł haggis na piedestał - jak? Otóż w 1786 roku napisał słynny wiersz pod tytułem "Address to a Haggis" - co luźno mogę przetłumaczyć jako "Oda do Haggis'a".  I już od pierwszych wersów wiadomo, że chodzi o coś ponad zwykłe jedzenie:

"Fair fa’ yer honest, sonsie face, Great chieftain o’ the puddin’ race!"
"Witaj oblicze szczere i radosne, o wielki wodzu kiełbasowej rasy!" (*)


Trzeba przyznać: "wódz kiełbasianej rasy" - to brzmi dumnie ;-) Od razu zaznaczę, że osobiście mam tutaj przynajmniej dwóch pretendentów w przedmiocie:  sucha lisiecka i podlaska kiełbasa nabijana palcem. No ale wracając do Szkocji: ów poemat to prawdopodobnie najczęściej czytany utwór Burnsa, a już na pewno jest tak w okolicach urodzin poety, 25 stycznia. Właśnie wtedy odbywa się Noc Burnsa - wydarzenie celebrujące jego twórczość i szkockie dziedzictwo. Jedynym z elementów takiej kolacji jest oczywiście recytacja ody do haggisa (i późniejsza konsumpcja) oraz innych poezji Burnsa, wzniesienie toastu whisky (znowu: za haggis oraz za damy i panów) czy tradycyjna szkocka muzyka na żywo.

Trzy sposoby na haggis albo: co udało się w końcu zjeść

Jak napisałam na początku, nie mieliśmy problemów ze znalezieniem haggisa, a raczej ze zdecydowaniem pod jaką postacią go zjeść. Na samodzielne ugotowanie gotowego półproduktu przyjdzie mam nadzieję kiedyś jeszcze czas, więc rozpoczęliśmy po prostu od śniadania.

#1 śniadanie


W Edynburskiej knajpce nieopodal Grassmarket z górującym nad nim zamkiem zamówiliśmy kanapkę na ciepło, komponując jej wnętrze z dostępnych składników: wybraliśmy boczek, pomidory i oczywiście haggis! Dwa niezbyt grube plastry haggisu zostały zgrillowane zanim trafiły do bułki. Rezultat okazał się nie tylko sycący, ale i zachęcił do dalszych testów.


#2 przekąska

Szkoci kochają haggis, więc potrafią dodać haggis do wszystkiego. Gdzieś obiło mi się o uszy, że zaserwowano go nawet pod postacią ... lodów.  W niektórych fast-foodach obok ryby z frytami można zamówić smażone kawałki panierowanego haggisa czy również wytrawnego ciasta z takim nadzieniem. Ale gdy zobaczyliśmy haggisowe chipsy, na dodatek z czarnym pieprzem.. po prostu musieliśmy je zakupić - w celu dalszych testów oczywiście. Smak? W porządku, choć chyba bardziej czuć było pieprz.

#3 danie główne

Haggis to świetne jedzenie do piwa - treściwy, mięsny konkret. A jeden z najbardziej tradycyjnych sposobów podania to "Haggis Neeps & Tatties" - ugotowany haggis w towarzystwie puree ziemniaczanego oraz z rzepy.  I taki też zamówiliśmy w edynburskim pubie na Rose Street. Dodatkowym bonusem był jeszcze sos z whisky - pasował bosko, podobnie jak lokalne piwo!




W drodze podsumowania: jeśli macie okazję zjeść haggis - po prostu zróbcie to! A jeśli już jesteście po, koniecznie napiszcie mi o swoich wrażeniach ;-)




Zobacz także

5 comments

  1. Nic dodać, nic ująć. Haggis to bardzo specyficzne danie i albo się go kocha, albo nienawidzi - ja uwielbiam! Najczęściej jem go na śniadanie - kupuje dwa grube plastry w stołówce lub jako danie główne - Haggis, neeps & tatties ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. śniadanie z haggisem nie może być bardziej szkockie ;)

      Usuń
  2. Byłam w Szkocji w maju 2019 nawet dwa razy. Hagiss przy pierwszej degustacji nie bardzo mi smakował, a to dlatego, że jak się okazało był źle przyrządzony. Następne spotkanie z nim było lepsze, a następne utwierdziły mnie w przekonaniu, że bardzo lubię tę specyficzna potrawę. A najbardziej mi smakował wraz z hamburgerem Caledonian w towarzystwie sosu z whisky i piwa Abbot Ale. Polecam. Pozdrawiam serdecznie Sylwia 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Niema to jak pierś kurczaka nadziana haggisem, robiłam dzisiaj na obiad, do tego ziemniaczki, surówka z marchwi i chrzanu i sos ze świeżo zebranych kurek. Ogólnie taka pierś owinięta w boczek to Balmoral ja nie lubię boczku. W lokalnym mięsnym gdzie zresztą kupiłam haggis sprzedają tzw. Rob Roya, to jest rozbita pierś kurczaka nadziana haggisem i zawinięta w plaster boczku. Czyli różnica niewielka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie skład tej potrawy nie jest wcale odstręczający!Przecież w Polsce też jada się podroby!!!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że poświęcasz swój czas na komentowanie mojego pisania ;-) dzięki! ;-)

(*)

Zdjęcia na blogu są mojego autorstwa - przed skopiowaniem musisz zapytać o zgodę (+ ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Należę do

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów Durszlak.pl Top Blogi

Popularne posty