Spacerem po Bydgoszczy
niedziela, czerwca 10, 2018
Do Bydgoszczy trafiliśmy trochę z przypadku, szukając miejsca na nocleg przed dalszą drogą. I bardzo się cieszę, że znaleźliśmy go właśnie w tym mieście, w centrum, zaraz obok nowej opery. Bydgoszcz zachwyciła nas Wyspą Młyńską z jej piknikową atmosferą, klimatycznymi zaułkami, rzeką meandrującą przez środek miasta, secesyjnymi kamienicami jak z Rygi i lodami o smaku bydgoskim. Było co zwiedzać, zobaczcie sami!
Bydgoszcz Wyczółkowskiego
Zaraz na początku naszej przygody z Bydgoszczą natknęliśmy się na nietypową prezentację malarstwa Leona Wyczółkowskiego. Ten uznany malarz … był związany z tym miastem, podarował mu w testamencie swoje prace. Nie musimy jednak iść do muzeum (choć warto!), by je zobaczyć – to muzeum wyszło w miasto, na świeże powietrze, do ludzi!
W różnych częściach miasta, w przeszklonych gablotach, oświetlanych dzięki panelom słonecznym, umieszczono najsłynniejsze dzieła Wyczółkowskiego. Świetny pomysł, widzieliśmy sporo osób – które podobnie jak my – zatrzymywały się, by przeczytać opis i obejrzeć obrazy.
Ruszyliśmy w stronę starego miasta, zatrzymując się na najstarszym - pod względem lokalizacji - moście w mieście, obecnie noszącym nazwę znanego bydgoszczanina, Jerzego Sulimy-Kamińskiego. To z niego rozciąga się jeden z najbardziej charakterystycznych widoków dla bydgoskich pocztówek. Po prawej stronie widać stare spichlerze, znajdujące się w miejskim logotypie, po lewej bulwary nad Brdą, a na środku – nowy symbol miasta i jeden z jego najciekawszych pomników. Mowa oczywiście o „Przechodzącym przez rzekę” – zawieszonej na ponad 100-metrowej linie rozpiętej nad rzeką balansującej rzeźbie, autorstwa Jerzego Kędziory. Została tam umieszczona z okazji wejścia Polski do UE, 1 maja 2004 roku. Polecam zobaczyć ją nie tylko za dnia, ale i wieczorem – jest pięknie oświetlona.
Spichrze
Stojąc na moście nie sposób nie zauważyć trzech Bydgoskich Spichrzy – czyli osiemnastowieczne magazyny (głównie na zboże), spichlerze (obie nazwy są poprawne ;-)). To one widnieją w logo miasta i świadczą o istotnym znaczeniu miasta w handlu spławnym. Obecnie mieści się w nich oddział Muzeum Okręgowego. Nad rzeką można spotkać również inne zachowane spichlerze, ale te są najsłynniejsze.
Zaraz za mostem skręciliśmy w małą uliczkę biegnącą do Katedry Św. Marcina i Mikołaja, a stamtąd idąc obok Urzędu Miasta skręciliśmy w most Ku Młynom i już byliśmy na zachwalanej nam przez wiele osób Wyspie Młyńskiej.
Wyspa Młyńska
I rzeczywiście, to naprawdę miła część miasta. Poło¬żona jest w zakolu Brdy pomiędzy głównym nurtem rzeki a jej odnogą Młynówką. Nazwa związana jest oczywiście z historyczną działalnością prowadzoną na tym miejscu – możemy zresztą zobaczyć historyczne Młyny Rothera. Obecnie są tu zabytkowe zabudowania poindustrialne, aleje starych drzew, place zabaw i ciekawe zaułki. Zielone trawniki wprost zachęcają, by rozłożyć koc czy potrenować rzuty frisbee. A gdy już znudzi nam się leżenie na trawie, można pozwiedzać. Znajdziemy tu Europejskie Centrum Pieniądza, Galerię Sztuki Nowoczesnej w Czerwonym Spichrzu, a w Białym – zbiory archeologiczne. Oraz Muzeum Wyczółkowskiego, które to postanowiliśmy odwiedzić głównie dzięki wcześniej wspomnianym instalacjom w mieście.
Muzeum Wyczółkowskiego – Dom Wyczółkowskiego.
Skąd Leon Wyczółkowski w Bydgoszczy? Mimo nazwy, muzeum nie jest urządzone w jego domu ;-) Urodził się w 1852 r. niedaleko Garwolina i tu spędził dzieciństwo. Później wyjechał na studia do Szkole Rysunku i Malarstwa w Warszawie, studiował też w Monachium, Paryżu i w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, której później zostanie rektorem. Wiele podróżował, przez pewien czas mieszkał we Lwowie. W 1922 r. dzięki pieniądzom uzyskanym z przekazania dzieł Muzeum Wielkopolskiemu w Poznaniu, zakupił majątek w Gościeradzu pod Bydgoszczą – podobno domek na wsi był zawsze jego marzeniem ;-) Regularnie bywał w Bydgoszczy, organizowano tu jego wystawy. Po śmieci Wyczółkowskiego do miasta trafiła darowizna żony, Franciszki. Obejmowała 942 prace, w tym obrazy, akwarele, rysunki i grafiki.
W Muzeum do zwiedzania udostępniono parter i piętro. Zobaczymy obrazy i elementy wyposażenia pracowni artysty jak i jego mieszkania. Na nas wrażenie zrobiło przede wszystkim, ile technik Wyczółkowski sobie przyswoił. W końcu uczył malarstwa jako praktyk! Możemy zobaczyć akwaforty, akwatinty, linoryty (etc.) oraz sprzęt do ich wykonywania.
Wśród eksponatów znalazłam jeden, który świadczy też o tym, że Wielki Malarz cenił sobie kulinaria – dokładny plan posiłków i napojów jednego z przyjęć wydawanych przez Państwo Wyczółkowskich. Jest coś, co z tego menu chętnie spróbowalibyście? Ja oczywiście zaczęłabym od deseru i sękacza! Na tamte czasy to na pewno był wspaniały, długo i cierpliwie wypiekany okaz ;-)
Ciekawostka lubelska – w Kościele Najświętszego Zbawiciela w Rykach w ołtarzu głównym widnieje obraz Chrystusa Ukrzyżowanego autorstwa Leona Wyczółkowskiego. Artysta ofiarował to dzieło na pamiątkę swoich związków z okolicą.
Wenecja Bydgoska
Opuszając muzeum skierowaliśmy się niespiesznie w stronę Wenecji Bydgoskiej, jak określa się zabudowania (głównie z XIX w.) wzniesione zaraz nad samą rzeką Młynówką. Przeszliśmy kładką na drugą stronę Młynówki, by chwile pospacerować po „Bulwarze Weneckim” – szerokim tylko z nazwy ;-)
Rynek
Przez wąsie przejście wydostaliśmy się na ulicę Długą, pokręciliśmy się po okolicy i przeszliśmy na Stary Rynek. Co ciekawe, ta część miasta kiedyś znajdowała się na wyspie – obecnie otacza ją Brda i Młynówka, ale do XVIII w. od południa i od wschodu znajdowały się jeszcze fosy.
Obecnie rynek jest otoczony przez kamienice, za wyjątkiem pierzei zachodniej, którą całkowicie wyburzono w trakcie II WŚ. Teraz tą część rynku zamyka elewacja ratusza (kiedyś kolegium jezuickie). Przed nim zobaczymy Pomnik Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej upamiętniający mieszkańców, którzy zginęli wskutek terroru hitlerowskiego i stalinowskiego.
Niedaleko, w kamienicy nr 19 dwa razy dziennie można spotkać się z panem Twardowskim – dwumetrowa rzeźba pokazuje się w oknie i pozdrawia publiczność, jednocześnie pokazując swój cyrograf.
Miejska hala targowa
Opuściliśmy Stary Rynek przez ulicę Magdzińskiego. Przy jej skrzyżowaniu z Podwalem zobaczyliśmy uroczy, trochę podobny do zamku, budynek miejskiej hali targowej. Jaka szkoda, że akurat był nieczynny. Hala została wzniesiona na początku XX w. i co ciekawe, długo można było kupić w niej wyłącznie mięso i ryby.
Ulica Cieszkowskiego
Na ulicy Augusta Cieszkowskiego w bydgoskim Śródmieściu pojawiliśmy się następnego dnia z samego rana – głównie dzięki podpowiedzi nieocenionej Ewie alias zapisz_jako_jpg z IG (co ja bym zrobiła bez tego Instagrama??). Jako, że większość normalnych ludzi jeszcze spała, mogliśmy bez przeszkód robić zdjęcia na środku ulicy i spokojnie sobie każdą kamienicę z osobna obejrzeć.
A jest co oglądać – wcale nie trzeba jechać do Rygi czy Wiednia, by obejrzeć piękną, secesyjna zabudowę. Większość budynków pochodzi z przełomu XIX i XX wieku, który to czas był czasem ożywionej koniunktury gospodarczej w Bydgoszczy i ma naprawdę piękne, odnowione zdobienia.
Ślady Mariana Rejewskiego
Niedaleko od ulicy pełnej secesji, natrafiamy na ciekawy w swoim założeniu mural. Przedstawia Mariana Rejewskiego – wybitnego matematyka i kryptologa. To właśnie on stoi za sukcesem złamania kodu niemieckiej Enigmy – chyba najsłynniejszej maszyny szyfrującej na świecie. Ryjewski urodził się w Bydgoszczy i tu (za wyjątkiem II WŚ) mieszkał do 1969 r. Jego wojenne losy i opisy wcześniejszej pracy nad złamaniem szyfru Enigmy czyta się jak dobrą powieść przygodową. Sam wizerunek matematyka jest jakby zaszyfrowany na ścianie, w otoczeniu liter.
Idąc dalej napotkamy na jeszcze jedno upamiętnienie Rejewskiego. Można przysiąść obok niego na ławeczce i sprawdzić, co to za maszynę trzyma obok siebie. Bardzo lubię tego rodzaju pomniki.
Dworzec kolejowy Bydgoszcz Główna
Ostatnim przystankiem, jaki zrobiliśmy w Bydgoszczy, był dworzec kolejowy. Nie, nie jechaliśmy koleją – po prostu M. bardzo lubi pociągi. Nie obejrzeliśmy go wcześniej w Internecie, a na dodatek poszliśmy tam małą dróżką z dzielnicy Okole przez niezbyt zagospodarowane rejony więc czekało nas naprawdę pozytywne zdziwienie.
Dworzec, jak i całe jego otocznie, wygląda rewelacyjnie – to oczywiście efekt niedawnej modernizacji. Obok starego, odnowionego budynku dworca, wybudowano nowoczesny terminal zewnętrzny. Można wejść na taras widokowy i pooglądać pociągi ;)
* * *
Bydgoszcz zwiedzaliśmy leniwie, nie spieszącym się spacerowym krokiem. Wielu rzeczy nie zobaczyliśmy, raz z powodu trwającego święta, a dwa ze zwyczajnego braku czasu. Mamy mocne postanowienie to nadrobić ;-) Co według Ciebie powinniśmy zwiedzić w Bydgoszczy następnym razem?
10 comments
W Bydgoszczy nigdy nie byłam i muszę przyznać, że po Twoim wpisie zaostrzył mi się na nią apetyt. Aczkolwiek częściej bywam na południu Polski, ale może kiedyś uda się i nieco bardziej na północy zawitać ;)
OdpowiedzUsuńja też raczej "południowa" ;-) może dlatego tak mi się na tej północy podoba ;-) dzięki za miłe słowo
UsuńBardzo ładnie pokazane miasto :) i ładne miasto, widzę że warto się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńPowtórzę za Rudą: w Bydgoszczy nigdy nie byłam, za to miałam okazję wielokrotnie podziwiać prace Jerzego Kędziory rozwieszone nad Wisłą między krakowskim Kazimierzem i Podgórzem :)
OdpowiedzUsuńto chyba te na kładce Bernatka? gdzieś o tym czytałam, ale nie widziałam - zazdroszczę w takim razie!
UsuńUwielbiam Bydgoszcz, zachwyciła mnie swoją unikatowością równo rok temu :) nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę. Zdecydowanie polecam jeszcze Exploseum.
OdpowiedzUsuńWiesz, już kilka osób wspomniało mi to Exploseum - musimy je kiedyś sprawdzić :) dzięki!
UsuńSporo dobrego słyszałem o Bydgoszczy, ale sam nie miałem jeszcze okazji odwiedzić jej osobiście. Ale powiem jedno - jest bardzo ładna na zdjęciach!
OdpowiedzUsuńnigdy nie byłem! w Toruniu kilka razy, a w Bydgoszczy jeszcze w ogóle - muszę kiedyś pojechać. Zresztą północna Polska jest mniej odkryta przeze mnie, bo częściej zwiedzałem południe. A poza tym północ ma jedną zasadniczą wadę - najwyższy punkt ma ledwo ponad 300 m n.p.m. ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że poświęcasz swój czas na komentowanie mojego pisania ;-) dzięki! ;-)